____________________________________________________________________________________
*One Direction nie istnieje ,Louis na potrzeby ff jest młodszy*
W pośpiechu zakładałam moje znoszone już vansy. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu -7:30. Powinnam zdążyć. Założyłam plecak na jedno ramię i wyszłam z domu. Dotarłam do szkoły równo z dzwonkiem. Odszukałam moją szafkę i wyciągnęłam z niej potrzebne książki. Wtedy moją uwagę przykuł jakiś blondyn. Wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem. Gdy zobaczył że się na niego patrzę zeskoczył z parapetu na którym siedział i zniknął z mojego pola widzenia w tłumie zabieganych uczniów. Ruszyłam w stronę sali od matematyki. Po drodze oczywiście wpadłam na moją przyjaciółkę Kate. Zawsze miała coś do powiedzenia i była największą plotkarą w szkole. Mogłam się od niej dowiedzieć wszystkiego.
-O hej Sharley!
-Hej Katty - przytuliłam przyjaciółkę
-No i co tam u Ciebie? - zapytała
-Hah Kate no tak jak zawsze.
-Może gdzieś dziś wyskoczymy co?
-Chyba jednak wolę zostać.
-No weeź już dawno nigdzie nie byłyśmy
-No niby tak ale jakoś nie mam ochoty
-Ty nigdy nie masz ochoty - Kate założyła ręce na piersi - Nie możesz po prostu powiedzieć, że nie chcesz ze mną nigdzie wychodzić?
-Możemy iść do mnie na jakiś maraton filmowy czy coś w stylu
-Brzmi całkiem nieźle - na mojej twarzy pojawił się uśmiech
-No właśnie wcale nie musimy nigdzie wychodzić będziemy jeść i ...
-To może jednak jutro ? Mam coś do załatwienia - nagle Katty była zajęta a wcześniej chciała ze mną wyjść. Coś mi tu nie pasuje
-No jasne spoko
-To pa Shark
- Paa Kate
Jak zwykle przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda ruszyła w swoją stronę. Wtedy zobaczyłam Connie - najsławniejszą dziewczynę w szkole. Była idealna , oczywiście zazdrościłam jej wszystkiego.Chociaż nie lubiłam jej. Była nie miła dla większości uczniów, szczególnie dla tych którzy nie byli na jej rozkazy. Kiedyś Kate była jej najlepszą 'przyjaciółką'. Katty wszystko za nią robiła. Gdy w szkole pojawiłam się ja Kate została moją przyjaciółką a Connie nie miała już praktycznie nikogo. Connie jak zwykle obściskiwała się z jakimś chłopakiem - tym razem był to Tom. Popatrzyłam na nich z pogardą i ruszyłam w stronę sali od matematyki. Pan Gubbery , mój nauczyciel, był bardzo surowy i mogę szczerze powiedzieć , że się go bałam. Usłyszałam dzwonek na lekcje. Idealnie z nim przekroczyłam próg klasy i usiadłam w ostatniej wolnej ławce. Do klasy wszedł nauczyciel. Już od początku widać było, że był wkurzony.
- Panno Bush proszę usiąść obok Marcela.
-Ale ja tu zawsze siedzę i ...
-Nic mnie to nie obchodzi, od dziś będzie to twoje stałe miejsce.
On mnie chyba nienawidził, zresztą ja jego też. Z obrzydzeniem popatrzyłam na ławkę w pierwszym rzędzie i siedzącego w niej Marcela. Był on kujonem. Jego oceny nie zniżały się poniżej 5, zawsze wiedział wszystko i zawsze miał odrobione wszystkie zadania ale nikomu nie dawał odpisać. Chodził w ciuchach w których nie chodziłby nawet mój dziadek. Szerokie spodnie, koszula wyprasowana i starannie włożona do spodni, obciachowy sweter , krawat i grube okulary posklejane taśmą po tym jak chłopaki z równoległej klasy rozbili mu je przed szkołą. To wszystko sprawiało, że wstyd był się gdziekolwiek z nim pokazać.Włosy zawsze miał idealnie ułożone i zaczesane do tyłu. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Każdy szczegół u niego był dopracowany. Z niechęcią podniosłam się z krzesła i ruszyłam w stronę ławki. Czułam że każdy obecny tutaj się na mnie patrzył. Niezręczna chwila. Rzuciłam plecak obok ławki i usiadłam na krześle. Nie będę przecież zniżać się do poziomu 1 klasy i robić sceny że nie chcę z nim siedzieć. Pan Gubbery popatrzył się na mnie ze złością i usiadł na swoim krześle. Otworzył dziennik coś powpisywał , a na jego twarz wkradł się złośliwy uśmieszek.
-Dziś przepytam... o Panna Bush. Proszę do tablicy.
Wściekła wstałam z ławki i ruszyłam w kierunku tablicy. Pan Gubbery wypisał na tablicy jakieś niezrozumiałe dla mnie liczby i usiadł z satysfakcją z powrotem na krześle.
-Jeśli tego nie rozwiążesz zostaniesz dzisiaj po lekcjach.
We mnie aż sie gotowało. Miałam pewność , że dzisiaj będę musiała męczyć się w szkole godzinę dłużej niż zawsze. Z chęcią bym go teraz udusiła. Stałam przed tablicą jak idiotka gdy usłyszałam cichy szept: 32. Bez zastanowienia się czy to aby na pewno dobry wynik napisałam na tablicy 32. Popatrzyłam w stronę nauczyciela ,a ten zastanawiał się co powiedzieć.
-Dobrze, siadaj piątka.
Byłam oszołomiona. Odłożyłam kredę na swoje miejsce i ponownie usiadłam w ławce obok Marcela. Wciąż byłam w lekkim szoku. Przecież to niemożliwe żebym rozwiązała to dobrze. Pan Gubbery dalej prowadził lekcje ale nie miałam zamiaru tego słuchać. Po prostu nie wierzyłam, że to zrobiłam. Czułam na sobie czyjś wzrok. Obróciłam głowę i ujrzałam zielone tęczówki Marcela które wpatrywały się we mnie. On szybko odwrócił wzrok i spuścił głowę. Na jego policzki wkradł się rumieniec , a kąciki ust lekko się podniosły. Usłyszałam długo wyczekiwany dzwonek. Marcel szepnął ciche 'do widzenia Sharley' i wyszedł z sali zasuwając za sobą krzesło. Trochę rozśmieszył mnie tym 'do widzenia' no ale każdy ma swój styl mówienia. Nigdy nie wiedziałam, że Marcel ma zielone oczy. Były piękne. Gdy się uśmiechał na jego policzkach ukazywały się słodkie dołeczki. Nie był wcale taki zły. Chyba mało o nim wiedziałam. Siedzenie z nim zapowiadało się ciekawie.
* * *
Wyszłam ze szkoły z uśmiechem na twarzy. Ten dzień wcale nie był najgorszy. Usiadłam na ławce przed szkołą. Czekałam na Kate. Wtedy moją uwagę przykuł wysoki brunet. Widać było, że od kilku dni nie używał maszynki do golenia. W jego oczach było widać złość i gniew. Wpatrywał się we mnie tymi oczami. Trochę się go bałam. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego , że wyglądał groźnie? Ale przecież nie będę go oceniać bo wyglądzie tak jak Marcela. Chłopak właśnie skończył palić papierosa, wyjął go z ust i rzucił na ziemię , na końcu przydeptując go butem. Potem gdzieś zniknął a ja nawet nie zorientowałam się kiedy. Z budynku wybiegła roześmiana Kate
-To co Sharl idziemy do domu?
-Yyyy co? a tak jasne
-Czemu jesteś taka smutna?
-Coo ja smutna? Nie nie jestem, wydaje Ci się.
-W takim razie chodźmy .
Ja i Kate mieszkałyśmy niedaleko siebie. Dlatego często wracałyśmy razem do domu. Nagle potknęłam się o wystającą płytkę i runęłam na beton. Albo mi się wydawało. Zamiast poczuć twardy i zimny kamień , wpadłam w ręce jakiegoś chłopaka. To chyba był ten brunet co widziałam go pod szkołą.
-Uważaj jak chodzisz - warknął. Jego głos był chłodny, dało się słyszeć lekką chrypkę. Popatrzyłam na niego i zilustrowałam jego twarz dokładniej. Na rękach miał kilkanaście tatuaży. Był przystojny jednak trochę się go bałam. Swoim mrożącym krew w żyłach wzrokiem spoglądał na mnie i dokładnie oglądał każdy szczegół mojego ciała. Trzymał mnie mocno swoimi dużymi dłońmi tak jakby nigdy nie miał zamiaru mnie puścić. Wbijał w moją skórę paznokcie co sprawiało mi ból. W końcu zebrałam w sobie odwagę i powiedziałam:
-Czy mógłbyś mnie puścić?
Chłopak rozluźnił uścisk jednak wciąż trzymał mnie. Zrezygnowałam z próśb gdy usłyszałam głos Kate:
-Puść ją człowieku! Puść! - krzyczała
Brunet puścił mnie. Odchodząc szepnął mi do ucha: '-Jeszcze się zobaczymy mała...' i odszedł. Cała drżałam ze strachu.
-Nic Ci się nie stało Sharley?
-N-nie
-Napewno?
-No niee chodźmy do domu
Tak naprawdę bolała mnie trochę stopa i przedramiona od paznokci tajemniczego chłopaka. Chyba nawet zostały po nich ślady. Stwierdziłam jednak, że nie ma co mówić o tym przyjaciółce. Nie ma sensu jej martwić.
i ten awkward moment gdy chlopak traktuje dziewczyne przedmiotowo, a ona szczesliwa ze cokolwiek do niej powiedzial....
OdpowiedzUsuństandardowe ff, mam nadzieje ze z rozwinieciem dorzucisz cos od sb takiego unikatowego co doda smakku opowiadaniu :)
zycze weny !! <3
szmaragdowytalizman.blogspot.com zapraszam !
Podoba mi się :) Liczę że dobre rozwinięcie :)Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :D :D @Swagbaby69_
Jestem w nim zakochana ♥ czekam nn @madziulka123_1D
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń