PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
________________________________________________Wyrósł przede mną jak spod ziemi. Moje serce zabiło mocniej. Na ciele pojawiły się dreszcze. Strach ogarnął całe moje ciało. Twarz Zayna jak zwykle wyrażała nienawiść. W jego oczach widziałam złość. Zrobiłam mały krok do tyłu. Mulat wykonał tą samą czynność co ja tylko do przodu. Z każdym krokiem szłam szybciej wciąż wpatrując się w jego oczy. W końcu odwróciłam się i zaczęłam biec co sił w nogach. Zayn nie dawał za wygraną. Był coraz bliżej mnie, a ja traciłam siły. Nagle usłyszałam jak ktoś woła: -Wsiadaj! Obróciłam głowę w lewo i zobaczyłam Harry'ego siedzącego w swoim samochodzie. Drzwi były otwarte na oścież. Wiedziałam, że nie mam innych możliwości , to był w ogóle cud, że on tu się zjawił. Wsiadłam do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Harry odjechał z piskiem opon. Zobaczyłam tylko Zayna jak zwalnia, zatrzymuje się i się rozgląda. Wreszcie napotkałam jego wściekły wzrok. Jeśli jeszcze raz go spotkam, on nie będzie miał litości. I tego obawiałam się najbardziej - kolejnego spotkania z nim.
-Kto to był? - głos Harry'ego wyrwał mnie z zamyślenia.
-Yyy to? Nikt.
-Przecież gonił Cię. Widziałem jaka byłaś przestraszona. Takie rzeczy zgłasza się na policję, Sharley.
Może mu wszystko powiem? W końcu to Marcel, mój przyjaciel. Chociaż on nie był ze mną szczery. Wciąż nie powiedział, że jest Marcelem. Nie, nie będę mu tego wszystkiego opowiadać.
-Nie, nic nie trzeba zgłaszać. Możesz podjechać pod mój dom?
-Nigdzie nie pójdziesz dopóki mi wszystkiego nie powiesz.
Harry zaparkował i zamknął samochód. Szarpnęłam za klamkę - nic z tego, drzwi są zamknięte. Szyby nie wybije. Jestem zmuszona mu to powiedzieć.
-Harry, naprawdę ja nie jestem gotowa ci to powiedzieć. Daj mi czasu.
-Czyli to jest coś złego czy co? Powiedz mi tylko kim on jest.
-To jest Zayn. Mogę już iść?
-Ale kim jest?
-Moim przyjacielem z przeszłości. Harry proszę mogę już iść?
-Nie chcesz żebym cię podwiózł pod dom?
-Nie dzięki. Harry otwórz ten samochód.
-Pytam się dla twojego bezpieczeństwa Sharley. On należy do najbardziej niebezpiecznego gangu w mieście. Uważaj na siebie Sharley.
Po tych słowach Harry otworzył drzwi i wypuścił mnie z auta. Ruszyłam w stronę mojego domu. Skąd Harry to wszystko wiedział? Kim on jest? Nie wiem. Nic nie wiem. Mam w głowie pustkę. A Louis? Co z nim? Co ja mam robić? Weszłam do domu i jak zwykle starannie zamknęłam za sobą drzwi. Zaburczało mi w brzuchu. No tak , od rana nic nie jadłam. Zrobiłam sobie kanapki i herbatę. Gdy wszytko zjadłam, włożyłam to do 'zlewu' i poszłam na górę. Nie byłam bałaganiarą, nie lubiłam bałaganu, ale też i sprzątania. Chciałam mieć czysto w domu, ale zwyczajnie nie chciało mi się sprzątać. W całym domu był w miarę porządek, oprócz w moim zlewie. Posprzątam to w sobotę.
Zrobiłam wszystkie lekcje i byłam 'wolna'. Sprawdziłam godzinę: 18:34. Cały czas martwiłam się o Louisa. W tym domu było bez niego tak cicho i pusto. W samej sobie czułam totalną pustkę. Szkoda, że nie mam już telefonu. Skąd ja mam wziąć nowy? Jak tylko znajdę tego grubasa to nie wiem co mu zrobię. Stwierdziłam, że nie mam co robić więc ruszyłam moje cztery litery na kanapę przed telewizor.
* LOUIS P.O.V. *
Plątałem się po mieście bez celu. Do tego musiałem się ukrywać. W każdej chwili mógł mnie zobaczyć, a nawet sam Zayn a wtedy nie wiem co by się stało. Na domiar złego była jeszcze Sharley, o którą martwiłem się bardziej niż o swoje własne życie. Nie wiedziałem, że się w niej zakocham. Dla mnie było to zupełne niespodziewane. Ona była piękna. Jej oczy, pełne blasku gdy się uśmiechała, usta idealnie wykrojone z cudowny uśmiechem. Długie blond włosy, lekko falowane które błyszczały w słońcu. Wtedy wiedziałem, że muszę ją zobaczyć. Inaczej umrę z tęsknoty. Zawróciłem i pobiegłem w stronę jej domu.
* SHARLEY P.O.V. *
Oglądałam jakiś serial gdy usłyszałam jakieś hałasy w kuchni. Na wszelki wypadek wyciągnęłam z szafki młotek i zakradłam się w stronę kuchni. Na widok tego co zobaczyłam, osłupiałam. Serce podskoczyło mi do gardła a narzędzie wypadło mi z ręki i z hukiem uderzyło o podłogę.
-Louis. - wyszeptałam.
-Tak to ja. -odpowiedział mi i ruszył w moją stronę.
-Dlaczego wszedłeś przez okno?
-Tak na wszelki wypadek - gdy usłyszałam jego cudowny głos cała moja dusza się cieszyła. Louis był niesamowicie przystojny, z jego oczu biła radość.
-Chcesz może coś do picia? - boże, co za głupie pytanie. Całe dnie się o niego martwię i gdy w końcu go widzę, pytam się, czy chce mu się pić. Jedyne słowo jakie mnie określa to idiotka.
-Nie dziękuję. Sharley ja przyszedłem tylko żeby cię zobaczyć, muszę już iść, nie chce żeby Zayn cię dopadł.
-Louis, proszę nie idź.
-Ale on cię zabije.
-Lou, proszę. Ja się boję. Ja go dziś spotkałam.
-Sharley i ty żyjesz? Zrobił ci coś?
-Nie. Harry w ostatniej chwili mnie uratował.
-Dobrze zostanę. Pomóc ci w czymś? Widzę, że w tym zlewie masz niezły bałagan.
Wydobyłam z siebie cichy chichot.
-Z chęcią przyjmę tą propozycję. - uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam z szafki czyste ścierki i wróciłam do kuchni. Szybko uwinęliśmy się ze sprzątaniem. Niestety cała kuchnia była w pianie i wodzie. Ja sama miałam całą pochlapaną bluzkę.
-To może zrobimy ciasteczka hmm? - zaproponowałam
-Jasne - Louis znowu zaczął się śmiać - Na jakie masz ochotę?
-Może czekoladowe? Tylko na nie znam przepis.
-Uwielbiam.
Wyciągnęłam z szafki potrzebne produkty. Na początku wszystko szło dobrze, ale po kilkunastu minutach przyszła pora na wygłupy. Zapoczątkował je Louis który 'przypadkiem' wylał na mnie mleko. Ja nie pozostałam mu dłużna i wysypałam na jego włosy szklankę mąki. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Rozpoczęliśmy zaciętą bitwę nasze ubrania były całe w ketchupie, majonezie , jakichś warzywach i owocach i wielu innych rzeczach których nie rozpoznałam. Do tego wciąż się śmialiśmy, a gdy jedzenie się skończyło Louis wpadł na pomysł łaskotania mnie. Musiałam uciekać przed nim po całym domu. W końcu zamknęłam się w łazience.
-Sharley, proszę, wyjdź.
-Ale obiecujesz, że nie będziesz mnie łaskotać?
-Tak, tylko wyjdź.
Otworzyłam drzwi i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a Lou wziął mnie na ręce, przewiesił przez jedno ramię i uciekł ze mną do pokoju. Położył mnie na łóżku i rzucił się na mnie ze słowami: Teraz się mi już nie wymskniesz. Łaskotał mnie cały czas a ja nie mogłam opanować śmiechu.
-Lou.. Hahahah Proszę... Hahahah Przestań
... Hahahah Już Hahaha - każde moje słowo poprzedzone było śmiechem.
-To za karę księżniczko. Trzeba było nie rzucać we mnie tym ostatnim pomidorem.
-No... Hahahah Proszę.. Ahahah
-A dostanę buziaka?
-Chyba... Hahaha śnisz.. Hahahh
-No to dalej łaskotamy.
-No dobrze Hahahah
Louis zaprzestał mnie gilgotać. Dałam mu obiecanego buziaka a ten cieszył się jak małe dziecko.
-Może dokończymy nasze ciastka? - spytałam
-Jasne, jeśli coś jeszcze z nich zostało, ale najpierw się przebierzmy.
Dałam Louisowi jakomś jego bluzkę i spodnie które tu zostawił. Miałam tutaj dość dużo jego ubrań, bo zostawił je tu jak odszedł. Sama wyciągnęłam sobie jakieś szare rurki i pomarańczową bluzkę z rękawami 3/4.
-Louis chce się przebrać możesz wyjść?
-Nieee
-Louis !
-To się odwrócę - chłopak obrócił się i zasłonił rękami oczy. Wyglądał jak małe dziecko które zasłania sobie oczy jak widzi na filmie scenę z pocałunkiem. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
-No niech ci będzie. Ale masz nie podglądać.
Ściągnęłam szybko brudną bluzkę i równie szybko założyłam tą czystą. Louis dotrzymał obietnicy i nie podglądał. Przebrałam tylko spodnie i oznajmiłam Louisowi, że może się już patrzeć. Ubrania nadawały się tylko do kosza , myślę, że nawet jakbym wyprała te ciuchy 63938383 razy i użyłabym najlepszego odplamiacza , plamy by się nie zmyły. Lou też się przebrał i zeszliśmy na dół do kuchni żeby dokończyć ciasteczka. Niestety to co tam zastaliśmy, było nie do opisania. Dosłownie wszystko było w jedzeniu.
-Cóż... proponuję jutro pomalować kuchnię, bo myślę, że to się już nie zmyje.
-Masz racje. Zanim jednak to zrobimy musimy to trochę ogarnąć.
Ciasteczka włożyliśmy do piekarnika i zabraliśmy się za sprzątanie. Zajęło nam to około godziny, więc gdy skończyliśmy było już grubo po 21. Ciasteczek wyszło chyba 8, bo resztę ciasta wykorzystaliśmy do naszej bitwy. Do tego kilka się spaliło więc w sumie na jedną głowę wyszły 2 ciastka, co wcale nas nie zadowoliło. Było już późno więc postanowiliśmy się umyć. Louis mi pierwszej ustąpił mi miejsca. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Umyłam włosy truskawkowym szamponem i założyłam na siebie przydługą bluzkę i dresowe szorty. Wyszłam z łazienki gdy całe moje ciało zostało oblane lodowatą wodą. Wydałam z siebie pisk.
-LOUUUUUUIS!
-Tak? - spytał niewinnym tonem
-Czemu to zrobiłeś!?
-Ale co?
-Oblałeś mnie tą wodą.
-Ojj no
-Nie ojj no tylko będziesz sprzątał. Dziś już się do ciebie nie odezwę.
Wzięłam z łazienki tylko ręcznik i suszarkę i poszłam obrażona do swojego pokoju. Tam w miarę się ogarnęłam i wysuszyłam włosy. Do pokoju wszedł Louis.
-Sharley , przepraszam cię , że oblałem cię wodą - powiedział ze skruchą. Zrobiło mi się go żal.
-No dobrze. Ale nie rób tak nigdy więcej.
-Nooo tego nie mogę obiecać.
-Ehh
Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Lubiłam się do niego przytulać. Robiło mi się wtedy ciepło na sercu.
-Wybaczasz mi? - wyszeptał mi do ucha
-Niech ci będzie - również szeptem mu odpowiedziałam.
-Co powiesz na jakiś film? - spytał
-A jaki proponujesz?
-Nie wiem, komedia?
-Może być.
Zeszliśmy do salonu i Louis puścił jakiś film. Okazało się jednak, że to nie komedia tylko jakiś kryminalny film. Nie chciałam się już nim kłócić, więc nic nie powiedziałam. Usiedliśmy na kanapie i Lou objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego ramieniu i w ciszy zaczęliśmy oglądać.
________________________________________________
Wiem, że tamten rozdział był krótki i przepraszam za to ;c Ten jest dłuższy. Jak zwykle dodany jest późno. Przepraszam. Nie mam czasu zbyt na pisanie , ale jak post się nie pojawia, to wcale nie oznacza to , że o was zapomniałam. Gdy mam wolną chwilę dopisuję kolejny kawałek rozdziału i tak po kilku- kilkunastu dniach powstaje nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Kocham Was ♥