niedziela, 6 października 2013

Rozdział 6

Dla Ciebie komentarz to tylko chwilka, a dla mnie coś bardzo ważnego. Komentarz powoduje motywację do dalszej pracy dlatego dziękuję za każdy ♥ 
______________________________________________________

-Lepiej się już czujesz? - zapytał Louis wchodząc do przedpokoju
-Tak trochę lepiej - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-Muszę wyjść, nie otwieraj nikomu.
Przypomniałam sobie mój pomysł  - śledzić go. Ale przecież mi powiedział dlaczego tu jest , po co miałabym to robić? Jednak coś kazało mi to zrobić.
-Tak jasne. 
-Uważaj na siebie - to były ostatnie słowa jakie wypowiedział.
Wyszedł i zamknął drzwi. Bez namysłu założyłam buty. W pośpiechu zakładałam kurtkę i szalik i wyszłam z domu. Na moje szczęście nie pojechał samochodem. Zobaczyłam jak znika za rogiem ulicy. Miał naprawdę szybki tępo. Mignął mi tylko jego cień przed oczami. Pobiegłam za nim najciszej jak umiałam. Dziwnie czułam się idąc za nim. Nigdy nikogo nie śledziłam i nie miałabym zamiaru tego robić gdyby nie on. Właściwie to mało o nim wiedziałam. Nazywa się Louis i chce mnie chronić. Dlaczego? Nikt tego nie wie. Zero informacji. Naciągnęłam rękawy bluzy które wystawały spod kurtki. Wieczorem było szczególnie zimno. Louis doszedł do jakiejś ruiny. Lekko mnie to przerażało. Po co on tu przyszedł? Kim on jest? Wlazł przez naderwane drzwi. Obejrzał się , czy aby nikt za nim nie idzie. Na szczęście zdążyłam się ukryć za jakimś śmietnikiem. Gdy Louis zniknął gdzieś w głębi wyszłam z mojej 'kryjówki' i prześlizgnęłam się przez szparę w drzwiach jaką Louis pozostawił gdy je prawie zamknął. Nie chciałam niczego ruszać, dotykać. W środku panowała ciemność. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Jak dobrze , że zawsze go ze sobą noszę.  Włączyłam latarkę. Po ziemi walały się jakieś puszki i butelki po alkoholu i pety z papierosów. Ściany były 'oblepione' brudem, czarno-szare, betonowe. Śmierdziało stęchlizną. Okropnie. Dobrze , że miałam katar bo inaczej bez namysłu opuściłabym to miejsce. Gdzieś w oddali usłyszałam czyjeś głosy. Zobaczyłam kolejne drzwi więc przez nie przeszłam. Głosy nasilały się z każdym krokiem. Starałam się aby na nic nie nadepnąć i zbytnio nie hałasować. I znowu drzwi - do sąsiedniego pokoju. Spojrzałam przez szparę i... zamarłam. Pokój na pierwszy rzut oka był normalny. Żółte ściany, w miare czysto, bez śmieci. Na środku stał stół. W oknie zamiast szyby- krata. Na suficie paliła się sama żarówka, bez klosza, wisząca na samym kablu. Co za okropne miejsce. Przy stole stały 2 krzesła. I te osoby które na nich siedziały... Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec, ale coś trzymało mnie przy tych drzwiach. Nie mogłam się ruszyć. Louis stał w kącie pokoju. Na krzesłach siedzieli... Niall i Zayn... Nie wierzyłam własnym oczom. Skąd Niall zna Louisa?! I o tu robi Zayn!? Przystawiłam ucho do drzwi i nasłuchiwałam:
-Musimy to zrobić. Na pewno nic o tym nie wie? - to był głos Zayna. 
Pamiętam. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Wszędzie chodziliśmy razem. W podstawówce byliśmy nie rozłączni. Później on poszedł do innej szkoły , ja do innej. Niestety , gimnazjum zniszczyło go. Spotykaliśmy się rzadko, po pewnym czasie stwierdził , że robię mu obciach i mogliśmy się widywać tylko w domu. Miałam dość takiej przyjaźni. Był dla mnie jak brat. Zaczął palić. Po pewnym czasie jego siostra zmarła. To go dobiło. Znienawidził mnie. Mówił, że to przeze mnie, winił mnie za to. Tłumaczyłam mu wiele rzeczy. Podnosiłam na duchu , pomagałam ale on tego nie doceniał. Sądził , że po prostu ja to zrobiłam. Ja nawet nie wiem w jaki sposób ona umarła. Trochę to głupie - że mnie nienawidzi bo jego siostra umarła. Nie wiem. Zamknął się w sobie. Pił , palił , był wredny dla wszystkich. Miał chwile gdy naprawdę nie miał sił już żyć. Chciał odebrać sobie życie. Wtedy ja przychodziłam do niego , nie wiem jak ja to robiłam, po prostu czułam że dzieje się coś złego i szłam do niego. Wtedy był jeszcze bardziej zły, że ja mu wcale nie pomagam i on powinien zniknąć z tego świata a ja go mu na to nie pozwalam. Bolało mnie serce,on nie wie jak bardzo mnie zranił. Potem zginęli moi rodzice, a ja się wyprowadziłam. Pamiętam te słowa które wypowiedział  gdy ostatni raz u niego byłam: 'Nienawidzę cię, skończysz na tym świecie swoje życie tak jak moja siostra, obiecuje ci to, poczujesz to samo co ona czuła gdy ją zabiłaś'. Zmienił się. Zaczęłam się bać. O własne życie. Wyjechałam. Zapomniałam o nim. I teraz wrócił. Znów się boję. 
-Nie nic nie podejrzewa - odburknął mu Louis.
Siedział w kącie pokoju , naburmuszony i niezadowolony. 
-To może mi powiesz gdzie tyle przebywasz? Wciąż nie masz czasu, no co się stało takiego ciekawego? 
Zawsze taki był. Złośliwy, arogancki i wredny. 
-Pilnuję jej.
-Mam nadzieję, że nie pisnąłeś ani słówka, wiesz co się stanie jeśli się dowiem , że wszystko jej powiedziałeś?
-Nie nic jej nie powiedziałem. 
-Widzę ,że przyszedłeś ze swoim kolegą, co on ma do tego?
-Pomaga mi. 
-No a ty , Niall? Co powiesz na ten temat?
-To jeszcze dziecko on nic nie rozumie. - Louis go wyprzedził
-Spokojnie ten dzieciak na pewno umie mówić - na twarzy Zayna malował się złośliwy uśmieszek
-Więc ja mu pomagam, żeby nigdzie nie zwiała, pilnuję jej gdy Louis nie może.
Nie wierzę. Oni wszyscy chcą mnie zabić, chcą żebym umarła. 
-Radzę ci uważać, Louis. Wysłałem kilku moich wspólników po mieście.
-Zrozumiałem. Możemy iść?
-Tak. Następnym razem  on nie musi przychodzić - Zayn wskazał palcem na Louisa. Widać że był tu szefem. 
Cofnęłam się w najgłębszy kąt pokoju. Louis wraz z Niallem wyszli z pokoju. Łzy cisnęły mi się do oczu. Odczekałam , aż wyszli. Już miałam zrobić to samo gdy usłyszałam głos Zayna:
-Śledźcie Louisa. On coś knuje i nic mi nie mówi. 
Teraz i tak mnie to nie obchodziło. Byłam w pułapce. Biegłam przed siebie co sił w nogach. Nie wiedziałam gdzie jestem, gdzie biegnę , nic. Ja płakałam. Moje policzki były całe mokre od płaczu. Dobrze, że nie nałożyłam makijażu, zastanawiałabym się jak teraz wyglądam. Było ciemno. Zupełnie jak w moim śnie. A ja biegłam. Biegłam tak bez końca. Po pewnym czasie kolana zaczęły boleć, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Obraz zamazywał się, w końcu tracąc wszystkie siły upadłam na ziemię, tracąc przytomność.

***
Obudziłam się w jakimś pokoju. Nie wiem gdzie jestem nic nie wiem. Tak jakby cała moja pamięć gdzieś 'uciekła'. Pokój całkiem przypominał te przez które biegłam, szare, betonowe ściany, lampa która ledwo się paliła i stół. Leżałam na zimnej podłodze, jeśli można tak ją nazwać, leżałam na zimnym betonie. Wszystko mnie bolało , nie mogłam się ruszyć. Przez kratę w oknie do pokoju wpadało troszkę światła. W kącie pokoju stała wielka szafa a obok żelazne drzwi. Gdzie ja jestem? W jakimś więzieniu? Usłyszałam zgrzyt zamka i ktoś wszedł do pokoju. Jakiś łysy, wielki facet. Wystraszyłam się. Co on mi zrobi? Zbliżał się do mnie , a ja nie miałam żadnej deski ratunku. Jedynie cofałam się do tyłu , aż w końcu zetknęłam się z zimną ścianą. 
-Widzę, że nasza malutka królewna się obudziła.
Co znaczy 'nasza'? Czy to znaczy , że ktoś mnie porwał? Usiłowałam sobie przypomnieć , jak to się stało , że się tu znalazłam. Wszystko na nic. 
-To co zabawimy się trochę?
Głos tego mężczyzny mnie przerażał. Śmierdziało od niego , jego twarz wyglądała jakby słoń ją podeptał. On zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i złapał wielkimi łapskami moje ciało. I nie wiem co by się stało gdyby do pokoju nie wszedł Zayn. 
-Co ty robisz, Greg?
O co tu chodzi , skąd oni się znają?
-Obudziła się wreszcie, chciałem się trochę z nią pobawić.
-Ona nie jest do zabawy , zrozum to. Nie waż się jej skrzywdzić. Wyjdź stąd. 
Ten łysy wyszedł z pokoju jakiś nieźle wkurzony.
-Więc jak się tu znalazłaś? - zapytał szorstkim tonem. 
Nie odpowiedziałam. 
-Wstań jak do ciebie mówię. 
Nie dałam rady. W końcu jakoś mi się udało.
-Więc? Nie znam cię  i chciałbym wiedzieć skąd tu się wzięłaś.
Że co !? On mnie nie zna? Przecież to mnie chce zabić. To jakaś pomyłka czy co? 
-N-nie znasz mnie? - ledwo wydusiłam z siebie te słowa. 
-Nie. Mam nadzieję że ty mnie też?
Zastanowiłam się chwilkę nad odpowiedzią. Nie czy Tak , Nie czy Tak?
-Nie. - zdecydowałam się na krótką i jednoznaczną odpowiedź.
Zayn wyszedł z pomieszczenia. Było bardzo zimno. Czy on mnie nie znał? Może sie zmieniłam i mnie nie poznał? Ale to przecież nie możliwe. Musiał mnie przecież znać. Czy to znaczy , że on mnie w ogóle nie widział od tego czasu? Tym lepiej dla mnie. Bałam się jednak, że on coś mi zrobi. Jak zwykle zresztą się boję. Siedziałam skulona w kącie pokoju. Zastanawiałam się co się teraz stanie. Chciałabym znowu normalnie żyć. Nie poszłam do szkoły. A Marcel? Dziś był piątek umówiliśmy się o 16. Ciekawe co sobie o mnie pomyśli. Obrazi się? Oby nie, naprawdę mi na nim zależało. Ciekawe co robi teraz Louis? Zresztą po tym co mi zrobił nie mam zamiaru go więcej widzieć. Byłam głodna. A gdy ja już byłam głodna musiałam dostać jakieś jedzenie - taka moja natura. Wstałam z ziemi i ruszyłam w stronę drzwi. Oczywiście - zamknięte. Podeszłam do kraty w 'oknie'. Lekko się kiwała. Czułam się jak w jakimś kryminalnym filmie. Popukałam w ściany. Strasznie grube. Drzwi były metalowe, nie było mowy o rozwaleniu ich. Podeszłam do tej szafy. Była zamknięta. W niej jednak jakoś udałoby się wywalić dziurę. Zaczęłam w nią z całej siły kopać. Na meblu pojawiło się jedno małe pęknięcie. Chciałam jeszcze trochę pokopać ale do pokoju wparował Zayn.
-Co ty tu wyprawiasz?! Siedź cicho bo inaczej będzie źle.
Wyszedł. On jest naprawdę dziwnym typem człowieka. Chciałam powalić jeszcze w ścianę, ale przecież znowu tu przyjdzie , a w szafę nie da się kopać cicho. W ostateczności będę krzyczeć. Podeszłam znowu do kraty. Chwyciłam ją dwoma rękami i zaczęłam ciągnąć. Nic z tego. Chyba nie wyjdę stąd aż do gwiazdki. Wtedy przypomniałam sobie o moim telefonie. Sięgnęłam po niego - ci bandyci nie zorientowali się że go mam. Tym lepiej dla mnie. Wykręciłam numer do Kate - ona zawsze coś wymyśli. 
-Halo? - usłyszałam jej głos w słuchawce.
Co za szczęście. 
-Kate to ty?
-Taak.
-To bardzo ważne , mam mało czasu.
-No daaajesz.
-Porwali mnie. Musisz mi pomóc.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
-Kate jesteś tam?
-Yyyy tak. Gdzie jesteś?
-Nie wiem.
-Poczekaj muszę się rozłączyć namierzę cię ok?
-Tak. Tylko błagam cię szybko, w każdej chwili może tu wejść.
-Dobra.
Usłyszałam dźwięk kończący rozmowę. Nagle do pokoju wlazł jakiś grubas. No to już po mnie.
-A co panienka tutaj wyprawia?
-Jaa? N-nic. 
-Taak? Napewno?
Grubas wyrwał mi z ręki telefon.
-A to ?
-No co to telefon.
-Ty sobie ze mnie nie żartuj. Zobacz już go niema.
Ten tłuścioch bezczelnie rzucił urządzeniem na podłogę i go podeptał. Popatrzyłam na niego z nienawiścią.
-A teraz siadaj tu i masz się nie ruszać. Bo jak nie to pożałujesz - powiedział i wyszedł z pokoju.
Upadłam z płaczem na podłogę. Oby Kate zdążyła zobaczyć gdzie jestem. 

* KATE P.O.V. *

Rozłączyłam rozmowę z Sharley. Byłam oszołomiona. Porwali mnie musisz mi pomóc, Porwali mnie musisz mi pomóc - te słowa wciąż błądziły w mojej głowie. W końcu odnalazłam aplikację na telefonie. Wyszukałam Sharley. Jej położenie. Zamarłam. Miejsce nie było dokładnie określone. Gdzieś na obrzeżach Londynu. Zupełnie nie wiedziałam gdzie to jest. Najrozsądniej było by iść z tym na policję. Dobrze, że nie poszłam dziś do szkoły. Nagle położenie Sharley znikło z mapy. Co? Przecież ona by nie wyłączyła telefonu. Przyszła mi do głowy jedyna myśl - ci porywacze wzięli jej telefon. I co ja teraz zrobię? Ona nie może się na mnie zawieść. Postanowiłam poprosić o pomoc Marcela. W końcu ona się z nim przyjaźniła. Już miałam wychodzić z domu gdy sobie przypomniałam kim jest Marcel. Przecież on nawet myszy się boi. Ale przecież i tak nie miałam lepszego pomysłu. Ale skąd ja mam wiedzieć gdzie on mieszka? Muszę zadzwonić do Connie, nie mam innego wyjścia tylko ona ma spis numerów i adresów wszystkich ze szkoły. 
-Halo, Connie?
-Kate? Czego ty ode mnie chcesz?
-Mam jedną małą prośbę.
-No co?
-Mogłabyś mi podać adres Marcela? 
-Tego kujona? Po guwno ci jego adres.
-No weź , proszę.
-No dobra. Zaraz wyślę ci sms.
Rozłączyłam się. Po kilku sekundach otrzymałam wiadomość tekstową z adresem. Ona ma jakiś motorek w tych palcach, pisze niesamowicie szybko, niestety , a może stety , tylko na klawiaturach. Do tego pisze 95629060610613056013 skrótów i zazwyczaj nauczycielki zupełnie nie mogą zrozumieć co napisała na karteczkach, kartkówkach a nawet sprawdzianach. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku domu Marcela. Mieszkał w jakimś małym domku. Zupełnie nie jego klimaty. Zapukałam , bo nie było dzwonka. Otworzył mi jakiś przystojny chłopak w loczkach. Widać było , że był zdziwiony na mój widok.
-Yyy dzień dobry jest Marcel?
Chłopak zamyślił się chwilę.
-Nie niema. Coś przekazać?
Chłopak był zadziwiająco podobny do Marcela. Miał nawet ten sam głos. Może Marcel ma bliźniaka.
-Nieeee, właściwie to ja już pójdę, może jakoś się z nim skontaktuję, jest mi bardzo potrzebny w tej chwili. 
Chłopak tak jakby się przeraził i szybko wykrztusił z siebie:
-To może ja pomogę, Marcel zostawił telefon w domu , a wróci później , bo jest w szkole. 
No tak szkoła. A ja muszę działać szybko. Skoro to pewnie jakiś brat Marcela to dlaczego niby on nie może mi pomóc?
-No dobrze. Porwano moją przyjaciółkę , Sharley , muszę jak najszybciej ją 'odzyskać' , mógłbyś mi pomóc??
Na jego twarzy pokazało się przerażenie. 
-Tak jasne. 
Założył buty , wziął kluczyki od samochodu i wyszedł z domu. Był naprawdę dziwny. 
-Yhh to może jak masz na imię? - zapytałam. W końcu jakoś musiałam się do niego zwracać.
-yyy jestem Harry a ty?
-Kate, miło mi.
Wsiedliśmy do jego czarnego wozu.
-To gdzie mamy jechać?
- Już ci pokażę. 
Weszłam w aplikację na telefonie. Dobrze, że jej nie wyłączyłam. 
-O tu - pokazałam mu ekran - wiesz gdzie to jest? 
-Pokaż. 
Chłopak wziął urządzenie do ręki. Coś postukał palcem.
-Dobra już wiem. 
Zapięliśmy pasy i Harry ruszył z niesamowitą prędkością. Był dziwny, nawet bardzo. Do tego zupełnie inny niż Marcel - jedyne co mieli podobne to sposób mówienia i oczy. Nie przypatrywałam się im , ale Sharley mówiła mi pierwszego dnia gdy z nim siedziała, że są zielone i po prostu piękne i wyjątkowe. I Harry właśnie takie miał. Chłopak nie miał na sobie żadnego okrycia wierzchnego, więc mogłam podziwiać tatuaże na jego rękach. To sprawiało, że byłam nie mal pewna , że to nie może być Marcel tylko jest to tajemniczy Harry. Jechał tak szybko , że zdziwiłam się , że po dotarciu na miejsce nie dostał żadnego mandatu. Miejsce gdzie możliwe , że przebywała teraz Sharley było po prostu okropne.Nie chciałam tam wchodzić ale musiałam zrobić to dla mojej przyjaciółki. Harry też wyszedł z samochodu. A co jeśli on mnie porwie? Przecież go nie znam. Nie to raczej mało możliwe. 
-Proponuję najpierw obejść cały budynek. Zobacz są małe kraty w oknach. Może przez nie ją zobaczymy.
Chłopak pociągnął mnie. Obeszliśmy my cały ten 'dom'. Niestety nigdzie nie znaleźliśmy Sharley. 
-A nie łatwiej zadzwonić na policję? - zapytał chłopak. 
-Wiesz jak już tu jesteśmy...
-Dobra to wejdźmy do środka. 
Weszliśmy przez rozwalone drzwi. W środku było strasznie ciemno. Zapaliłam latarkę w telefonie. Jedno wielkie śmietnisko. Jakaś obskurna chata, tak bym to nazwała. Chodziliśmy z pokoju do pokoju. Naprawdę było to jak wielki labirynt. 
-H-harry?
-Tak?
-Będziesz umiał stąd wyjść?
-Myślę, że jakoś nam się uda. Najpierw jednak znajdźmy twoją przyjaciółkę. Trzeba działaś szybko bo nas też porwą. 
Błądziliśmy tak po tym budynku , gdy moje uszy usłyszały płacz. 
-Harry słyszysz?
-Tak. Chodź szybko. 
Chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę źródła dźwięku...


________________________________________________

Przepraszam, że dodałam tak późno :c Ja osobiście nie jestem zadowolona z rozdziału ;/ Mam jednak małą nadzieję, że wam sie spodobał :) Następny rozdział postaram się dodać szybciej. Kochaam was 

11 komentarzy:

  1. Pewnie że się podobał strasznie mnie to ciekawi co dalej ♥
    @madziulka123_1D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to djzjdbvsdfkvbdkfvnsdkjcnsdfjcshdfv,dvn z,bvdfhvbfhvf
    mamuniu czekan na next!
    WEENY!
    <3
    @NIallowe

    OdpowiedzUsuń
  3. O MATKO ON JEST UIHNDUIRFHCVTGBVHURTG TAK BARDZO MI SIĘ PODOBA :d MARCEL MA BLIŹNIAKA ALBO JEST HARRYM I MARCELEM :D CZEKAM NA NEXTA :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu,przeczuwam,że Harry to Marcel :) Zaczęłam się gubić,czekam na dalsze rozdziały,ten przeczytałam na lekcji pod ławką :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. masz talent :) <3

    OdpowiedzUsuń
  7. naprawdę świetne, mam nadzieję, że niedługa dasz kolejny rozdział :) @rinka_xo

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG TO JEST GENIALNE.! CZEKAM NA NEXTA. ; 33

    OdpowiedzUsuń
  9. sbhdjsjsysnsjshxhdbdysjs Harry to Marcel, chyba XD CCzekam na kolejny c: @Swag_On_Riri

    OdpowiedzUsuń
  10. To bardzo ciekawe i ja też kocham 1D

    http://blog--patrycji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń