poniedziałek, 30 grudnia 2013

Liebster Blog Award

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Wciąż w to nie wierze, że ten blog został nominowany do Liebster Blog Award. Bardzo się z tego cieszę, nominowała mnie Natalia Tomlinson z bloga http://followyourheart12.blogspot.com/ .

Pytania:
1.Masz pięć minut na pogadanie z swoim idolem,co jej/jemu wtedy mówisz?
 Pewnie to co większość by powiedziała, na pewno byłabym tak bardzo podekscytowana, że sama nie wiedziałabym co powiedzieć, ale myślę, że powiedziałabym jak bardzo go kocham i jak zmienił moje życie na lepsze.
2.Najlepszy film,który obejrzałeś/aś ?
 This is us i Never Say Never xd
3.Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?
 Chyba zabawy z przyjaciółką
4.Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
Spać i jeść
5.Ulubiona piosenka?
Oczywiście cała płyta MM , Journals , Banga Banga i Hello Heartache
6.Co byś chciał/ła robić w przyszłości?
Zastanawiam się nad tym czesto, ale chyba nie mam określonego zajęcia które bardzo chciałabym robić.
7.Co sądzisz o polskiej muzyce?
Nie lubię jej, nie które piosenki ujdą ale reszta to jakaś masakra
8.Gdybyś miał/ła się przeprowadzić to gdzie?
Do Londynu albo L.A.
9.Ulubiony przedmiot?
Religia i historia, nic tam sie nie robi hahaha
10.Jakie "dajesz" sobie postanowienie na nowy rok?
Poświęcać więcej czasu na bloga, mam też kilka innych ale nie powinnam ich tu pisać
11.Co Cię skłoniło do pisania bloga?
Już wcześniej miałam taki pomysł, ale pewna dziewczyna z twittera mnie do tego zmobilizowała

Moje pytania:
1. Dlaczego piszesz bloga?
2. Jakie jest twoje  marzenie?
3. Ulubione perfumy?
4. Co najbardziej lubisz jeść?
5. Lubisz oglądać horrory?
6. Twój ulubiony kolor?
7. Masz jakieś motto życiowe?
8. Masz rodzeństwo?
9. Czego się boisz?
10. Ulubiony napój?
11. Bez czego nie możesz żyć?

Blogi nominowane przeze mnie:
1. http://harrystylesnewfanfiction.blogspot.com/
2. http://thisismelive.blogspot.com/
3.http://iagines.blogspot.com/
4. http://blackxxshadow.blogspot.com/
5. http://as-long-as-you-love-me-true-story.blogspot.com/
6. http://noloveallowed-fanfiction.blogspot.com/
7. http://fromlust2trust.blogspot.com/
8. http://my-life-harrystyles.blogspot.com/
9. http://danger-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/
10. http://she-is-a-riddle.blogspot.com/
11. http://die-in-your-arms-story.blogspot.com/

I tak przy okazji, nowy rozdział napiszę najszybciej jak potrafię, postaram się go dodać tuż po nowym roku. Przepraszam, że musicie tak długo czekać, kocham was

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 10

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ


***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające prze okno. Ten dzień zapowiadał się słonecznie, jednak ja dalej chciałam spać, w końcu dziś jest sobota. Cała zakryłam się kołdrą , a głowę schowałam pod poduszkę. Mocne słońce raziło mnie w oczy. Zastanawiało mnie jedno - w jaki sposób znalazłam się w łóżku, skoro (chyba) zasnęłam na kanapie. Czyżby w jakiś magiczny sposób przeniosłam się na łóżko? Usłyszałam odgłos tłukących się naczyń. Oznaczało to tylko jedno - Louis był w kuchni. Wstałam więc z wygodnego łóżka w obawie o resztę moich talerzy. Dopiero teraz zorientowałam się, że wciąż mam na sobie ciuchy z wczorajszego dnia. Najpierw jednak należało sprawdzić co chłopak wyprawia w mojej kuchni. Po cichu zeszłam po schodach i spojrzałam przez szparę w drzwiach. Na podłodze w kuchni leżały kawałki szkła. Na kuchence kipiało mleko i przypalała się jakaś potrawa. W końcu mój wzrok spoczął na szatynie , który starał się zmyć białą plamę ze swojej bluzki. Nie miałam innego wyjścia. Wkroczyłam do kuchni. Lou gdy tylko mnie zobaczył, lekko się wystraszył. Wyłączyłam szybko palniki i zamiotłam w jedną kupkę kawałki szkła.
-Co tu się dzieje? - spytałam.
-Yyy... to miało być yyyy śniadanie do łóżka ale nooo nie udało się.
Lekko się uśmiechnęłam. Wciąż byłam trochę zła, że zdemolował moją kuchnię, ale przecież chciał mi zrobić przyjemność.
-To miała być niespodzianka. - z miny Lou można było wyczytać lekkie przestraszenie. Naprawdę jestem aż taka straszna?
-No niech ci będzie. Ale musisz to posprzątać. 
Lou był naprawdę słodki. W moim krótkim życiu jeszcze nikt nie chciał mi zrobić śniadania do łóżka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam na górę się przebrać i odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania. Jakoś ogarnęłam włosy, a na twarz nałożyłam tylko puder i tusz do rzęs - w końcu dziś jest sobota! Przypomniałam sobie że Louis obiecał pomóc mi pomalować kuchnię. Samej nie chciałoby mi się tego robić, szczególnie że nie nawidzę wszystkiego co jest związane z rysowaniem. Gdy jeszcze raz zeszłam na dół w kuchni panował porządek. Lou zmył nawet resztki jedzenia ze ścian.
-Eh chyba pierwszy raz widzę tu porządek - powiedziałam z uśmiechem - Nie zapomnij że dzis malujemy kuchnię!
-Jasne. Na jaki kolor?
-Nie wiem, wybierz ty.
-Co powiesz na jasny pomarańczowy?
-Niech będzie. Jesteś bardzo kreatywny że wybierazz kolor który mam aktulnie na ścianie.
-Myśle że pasuje poprostu do tego miejsca.
-Mam jeszcze trochę tej farby. Pójdę po nią.
Wzięłam do ręki klucze i zeszłam do piwnicy. Rzadko tu bywałam, nienawidzę żadnych zimnych,ciasnych i betonowych pomieszczeń. Wzięłam do ręki farbę i szybko wyszłam z piwnicy. Oczywiście zapomniałam że potrzebna jest jeszcze drabina, pędzle i jakaś folia.
-Louuuuuis! - zawołałam go.
Chłopak bardzo szybko pojawił się obok mnie.
-Co?
-Mógłbyś wziąść drabinę?
-Jasne - szatyn z łatwością wziął drabinę. Jego mięśnie napięły się, gdy wziął do ręki ciężki ((dla mnie)) przedmiot.
-Co mi się tak przyglądasz? - spytał ze śmiechem
Spuściłam głowę aby nie zobaczył rumieńców na mojej twarzy. Chłopak tylko się zaśmiał i wyszedł spowrotem na górę. Wzięłam tylko te folie i pędzle i poszłam za nim zamykając za sobą drzwi. Rozłożyliśmy wszystko w kuchni. Lou z łatwością otworzył farbę, mi pewnie zajęło by to kilkanaście minut. Postawiliśmy drabinę i zaczęliśmy malować. Niestety nie zbyt długo malowaliśmy w spokoju. W pewnym momencie chłopak 'przypadkiem' maźnął mnie pędzlem po plecach. Nie pozostałam mu dłużna, zamoczyłam narzędzie w farbie i namalowałam mu na policzkach dwie, wielkie kropki. Louis zaczął się śmiać i znowu maźnął mi pędzlem , tym razem po brzuchu. Po chwili cali byliśmy już w farbie. Rozpoczęła się wielka bitwa. Znów zaczęliśmy gonić sie po całym domu z pędzlami w rękach. Przez cały czas towarzyszył nam śmiech. Nam chyba nigdy nic nie będzie wychodziło, jeśli każde zajęcie będzie się tak kończyło. W końcu opadliśmy zmęczeni na łóżko.
-Kiedy my wreszcie jak coś zaczniemy to to skończymy?
-Nie wiem Sharley. - Lou zaczął się śmiać
-Jak zwykle cali jesteśmy brudni. Jak dalej tak pójdzie to zabraknie nam ubrań - zażartowałam
-To wybierzemy się na wieeeeelkie zakupy - znów zaczęliśmy się śmiać.
-Choć skończymy malować - po tych słowach zeszliśmy na dół i zabraliśmy się za dalsze malowanie.

* HARRY P.O.V. *

Zayn - to imie znałem bardzo dobrze. Aż zbyt dobrze. Był moim wrogiem. Nasze gangi były największymi wrogami. Ta cała postać Marcela, teraz jest to już bez sensu. Zrobiło się zbyt nie bezpiecznie. Nie mogę jednak tak nagle zniknąć, to wywołało by zbyt duże zamieszanie. Najpierw muszę wszystko wytłumaczyć Sharley - to jedna z trudniejszych rzeczy do zrobienia. Mam nadzieję, że się nie obrazi. Ale wszystko po kolei.  Myślę, że z czasem
wszystko zrozumie. Naprawdę się o nią martwię. Zayn jest bardzo niebezpieczny. Znam go, wiem do czego jest zdolny gdy jest zły. Ten cały pomysł z Marcelem był tylko po to by ją chronić. Dlaczego ? Bo ją kochałem. Tak. Kochałem ją. Niby jej nie znałem, ale tylko jej się tak wydaje. Moi rodzice przyjaźnili się z jej rodzicami. Często ich odwiedzali , gdy ja i ona byliśmy mali. Później nasi rodzice pokłócili się i już nigdy jej nie odwiedziłem. Czasem spotykałem ją na ulicy bo mieszkaliśmy całkiem blisko siebie. Ona nawet nie zwracała na mnie uwagi. Pamiętam też jak przyprowadzała do swojego domu Zayna. Nienawidziłem go od zawsze. Po pewnym czasie zauważyłem, że on jej grozi. Nie byłem silny, byłem głupim dzieciakiem, Zayn mógłby mnie pokonać z łatwością. Nigdy jej nie pomogłem. Przypominam sobie też ten cholerny dzień, gdy wróciła do domu z płaczem i podbitym okiem. Zayn ją uderzył, w tym samym dniu zginęli jej rodzice. Została sama z tym okrutnym człowiekiem jakim był Zayn. Następnego dnia wyjechała. Obiecałem sobie wtedy,  że kiedyś się zemszczę. Chodziłem na siłownię, a gdy dowiedziałem się gdzie aktualnie mieszka Sharley przeprowadziłem się tam. Dołączyłem do gangu i przez to przypadkiem dowiedziałem się o Zaynie. Dowiedziałem się, że chce zabić Sharley. Wymyśliłem wtedy Marcela, pod takim przebraniem nie rozpoznał mnie nawet mój najlepszy przyjaciel. Udawałem jakiegoś kujona żeby nikt nie nabrał podejrzeń, ale tak naprawdę byłem tam tylko po to by obronić Sharley jeśli byłaby taka potrzeba. Gdy zobaczyłem wczoraj jak Zayn ją gonił stwierdziłem że zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Nie wiem co by się mogło stać, gdyby wczoraj mnie tam nie było. Nawet wolę o tym nie myśleć. Czas jednak zmierzyć się z Zaynem. Nie mogę tak tego zostawić. Złapałem za kurtkę i wyszedłem z domu.

* LOUIS P.O.V. *   

Wreszcie skończyliśmy malować. Zaczęłem odczuwać głód. No tak - nic dziś nie jadłem.
-Sharley jesteś głodna ? - spytałem. Głupie pytanie. Napewno jest głodna.
-Szczerze to tak. - usłyszałem jej melodyjny głos.
-Co powiesz na to, abyśmy coś zjedli? - zaproponowałem.
-Jestem za! Dopiero teraz jestem aż tak głodna.
-Musimy zjeść niestety tutaj. Zayn może nas zobaczyć w każdej chwili - przez to wszystko zupełnie o tym wszystkim zapomniałem. Na twarzy dziewczyny pojawiło się przerażenie. Wiedziałem, że jak jej o nim przypomnę, ona znów będzie się bała. Ale teraz nie jest z tym wszystkim sama - ma mnie. Wole nawet nie myśleć co by było gdyby nie ja. Zbyt dużo egoizmu. Sharley napewno ma jakichś przyjaciół. Choćby Kate, czy ten kujon Marcel.
-No dobrze. Co zjemy? - blondynka przerwała moje rozmyślania.
-Nie wiem jak ty, ale ja od ostatniego czasu mam dyosyć gotowania. Zamówimy pizze?
-Wiedziałam, że pójdziesz na łatwiznę - zaśmiała się - Ale mi również zbrzydło gotowanie. Szczególnie, że każde kończy się sprzątaniem, a to też już po dziurki w nosie.
-No to dzwonimy - wyciągnęłem telefon z kieszeni i wystukałem ba klawiaturze odpowiedni numer - jaką sobie życzysz?
-Teraz będziemy wybierać godzinę. Weź jaką chcesz, tylko omiń wszystkie z pieczarkami, oliwkami, papryką i innymi guwnami, typu łosoś czy rukola.
-Co to rukola? - spytałem ze śmiechem
-Nie mam pojęcia, jakieś zielone świństwo, pamiętam jak byłam z Kate na pizzy i przez przypadek zamówiłyśmy z rukolą, rzygałam przez 5 dni.
Nie mogłem opanować śmiechu. Sposób, w jaki Sharley o tym wszystkim opowiadała był nie do opisania. Może to ja mam dziwne poczucie humoru.
-A tak przy okazji, gdzie ty masz telefon? - spytałem
-Ehh zniszczył mi ten grubas co mnie pilnował, jak Zayn mnie porwał.
-Znam tego, jak ty go nazywasz, 'grubasa'. To Kevin, Zayn miał do niego zaufanie, ale odkąd jak mu uciekłaś, wywalił go. Nie mam pojęcia gdzie Kevin teraz przebywa, a szkoda, bo najpierw bym mu podziękował, a poźniej walnął w twarz za ten telefon.
-Ja też. Nie wiesz,co to znaczy żyć bez telefonu.
-Rozumiem cię. Jak byłem młodszy, rodzice brali mi go , a ja wtedy obrażałem się na nich. Potrafiłem nie odzywać się do nich przez cały tydzień.
-Skończmy ten temat. Proponuję wreszcie zamówić pizze.
Dziewyczyna wyszła z pokoju. Wcisnąłem zieloną słuchawkę na ekranie i zamówiłem jedzenie.

* SHARLEY P.O.V. *

-Będzie do 45 minut - usłyszałam za plecami głos Lou.
-Umieram z głodu.
Poczułam jego ręce obejmujące mnie od tyłu. Usłyszałam cichy szept z jego ust:
-Kocham Cię Sharley.
Zapanowała niezręczna cisza. Słyszałam jak bije serce chłopaka. Obróciłam się i spojrzałam w jego oczy.
-Louis. - wyszeptałam
-Tak słońce?
-Nie wiem co powiedzieć.
-Najlepiej nic nie mów.
Cały czas szeptaliśmy. Patrzyłam w jego oczy. One nie mogły kłamać.
-Sharley? - znów usłyszałam ledwo słyszalny szept.
-Tak?
-Pocałuj mnie. Proszę.
Nie zastanawiałam się. Nie byłam zbyt świadoma tego. Ale zrobiłam to. Po prostu wpiłam się w jego usta. Oplotłam swoje ręce na jego szyi. Staliśmy tak długo. Ale wcale nie myślałam wtedy o czasie. W naszej sytuacji tak po prostu stanął.  W końcu oderwałam się od jego ust. Biło od niego ciepło. Kochałam to, gdy on mnie przytulał. Czułam się wtedy potrzebna.
-Dziękuję. - powiedział i wyszedł. Tylko tyle? Sama już nie wiem co mam robić. Nie chcę go ranić bo dobrze wiem co to ból. Jestem już zmęczona tym wszystkim. Zgubiłam się. Harry, Marcel, Louis, Zayn. To oni namieszali mi w głowie. Zupełnie nie wiem co mam robić. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie pizza przyjechała. Do jedzenia byłam pierwsza. Zbiegłam szybko na dół. Odebrałam pizze i zapłaciłam tyle ile było trzeba.
-Louuuuuis! - krzyknęłam na cały dom. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Nie słyszałam żeby wychodził. Nawet jakby to robił to chyba by mnie o tym poinformował nie? Zapach wypełnił moje nozdrza. Zanim będe się martwić muszę to zjeść. Sam zapach powodował że w moim brzuchu burczało. Wzięłam z kuchni talerz, kubek i cole. Rozsiadłam się wygodnie w salonie i włączyłam telewizor. Kocham jeść i oglądać. Jak zwykle leciał jakiś głupi program, ale ja lubiłam takie oglądać.

***
Spojrzałam na zegar na ścianie. Dochodziła już godzina 20:00. Zjadłam prawie 5 kawałków. Pozostałe zostawiłam dla Lou. No właśnie. On wciąż nie wracał. Zostawiłam resztę pizzy na blacie w kuchni. Jak będzie głodny to sobie podgrzeje i zje. Stwierdziłam, że wezmę długą , relaksującą kąpiel. Wyłączyłam telewizor, a brudne naczynia wrzuciłam do zlewu. Poszłam do łazienki, po drodze wzięłam też piżamę. Odkręciłam gorącą wodę. Ściągnęłam z siebie ubrania i poczekałam jeszcze chwile aż wanna napełni się. Gdy wreszcie się to stało, zanurzyłam całe swoje ciało w ciepłej cieczy. Kocham takie kąpiele. Umyłam się jakimś żelem pod prysznic , natomiast włosy umyłam moim ulubionym szamponem. Gdy wyszłam z wanny była już prawie 21:30. Posmarowałam swoje ciało waniliowym balsamem i założyłam na siebie jakieś krótkie spodenki i przydługą koszulkę. Uczesałam włosy , a następnie wysuszyłam je suszarką. Boję się co by się stało gdybym nie zrobiła tego przed spaniem. Byłam już strasznie zmęczona, sama nie wiem czym. Położyłam się do ciepłego łóżka i już miałam zgasić małą lampkę nocną, gdy usłyszałam pukanie. Zeszłam na dół. Szczerze to się bałam. Louisa nie było w domu, a jakby to był Zayn to mogę się już pożegnać z moim życiem. Gościem okazał się jednak Lou. Gdy wszedł nie powiedział zupełnie nic. Pokierował się tylko do łazienki. Słyszałam jak odkręca wodę i wykonuje po kolei wszystkie czynności.Wyszedł z łazienki w samych bokserkach. Przygryzłam wargę i odwróciłam się żeby znowu na mojej twarzy nie pojawiły się rumieńce.
-Gdzie mam spać? - spytał
-yyy jak chcesz możesz położyć się koło mnie. - sama nie byłam chyba pewna tego co mówię.
Położyłam się do łóżka, a chłopak zajął miejsce obok mnie. Przysunął mnie do swojego torsu i objął mnie ręką w pasie. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu i poczułam się bezpieczniej. Sprawdziłam tylko czy budzik zadzwoni rano. Zamknęłam oczy i bardzo szybko zasnęłam.


_______________________________________________________

Sama nie wiem co tu napisać. Na pewno chciałam was przeprosić, że nic nie pojawiało się tutaj prawie cały miesiąc. Od razu mówię, że Marcel pojawi się w następnym rozdziale :) Było go tu mało, a przecież to ff o nim. Jak już wiecie Harry to Marcel , ale myślę że jeszcze poczekam z tym za nim on wszystko powie Sharley. Chciałam się was jeszcze zapytać: Wolicie żebym dodawała często, ale krótkie rozdziały czy rzadko (oczywiście nie tak jak teraz, myślę o 1 max 2 tygodniach) a często. Mam nadzieję że się na mnie nie obrazicie. Miałam doła, zastawiałam się nawet nad zawieszeniem bloga ale jednak tu jestem. W każdym razie kocham Was wszystkich